Koleje losu źle się dzisiaj poukładały. Zabrakło mi czasu na sfinalizowanie zamierzeń, bo przedłużyła się praca. Już taka jest jej… specyfika (już chciałem napisać, że uroda, ale w porę się zreflektowałem). Nic tu nie jest przewidywalne, działamy w realiach niepewności i nie jest trudno wskazywać tego powody, lecz wskazywanie winnych byłoby przesadą.
Nie dosyć, że nie załatwiłem sprawy urzędowej, to jeszcze zabrakło mi czasu na pójście do siłowni. Tym razem nie ma mowy o wymówkach. Miałem alternatywę, albo stracę nieco kilokalorii, albo będę niesłowny i nie wywiążę się z danej obietnicy. Jasne, jasne, że gdybym chciał, to realizacje jednego i drugiego byłaby możliwa. Szkopuł w tym, że mam tylko ograniczone możliwości fizyczne, zresztą jak każdy śmiertelnik.
Chciałbym zaplanować weekend, pomysłów jest wiele, propozycji też kilka. Oby nie zabrakło mi czasu na wszystko.