Zdrowieję, z dnia na dzień robi się lepiej. Dlatego nie mam powodu, żeby nie realizować drobnych kaprysów. Zwłaszcza, że nie marzę o sprawach nieosiągalnych. Zachciało mi się placków ziemniaczanych. Nasmażyłem ich sporo na obiad, zjadłem ze smakiem. Oczywiście, że Agnieszka mi towarzyszyła, ale chociaż jej smakowały, nie zjadła zbyt wiele.
Zachciało mi się mandarynek. Zjem na kolację. Mam, bo Szymon kupił. Trzeba przyznać, że faktycznie nie potrzebuję od życia zbyt wiele. Nie wiem, co jutro mi podyktuje apetyt, na bażanta lub pulardę nie mam ochoty, a to najważniejsze.
Nie zachciało mi się jeszcze pisać, lecz nie przejmuję się zbytnio, bo jak trzeba będzie, to nadgonię.
Cześć Janie! Cieszę się, że zdrowiejesz. Bażanta!? Pewnie nie takiego z Piły.