Zaznacz stronę

Znowu rodzinna okazja, urodziny Patryka. Byliśmy w Psarach na małym poczęstunku („małym” – śmiechu warte!), który powoduje, że chyba do jutrzejszego południa nie wezmę niczego do ust. Patryk w grillowaniu przeszedł samego siebie. Nie będę wyliczał ile kiełbas zjadłem, ale innych specjałów także dosyć.

Uczta miała inną doskonałą zaletę niezwiązaną z apetytem. Wypchała ze mnie zły humor, który naszedł mnie wczesnym popołudniem. Co było powodem? Nie potrafię sprecyzować, jest kilka źródeł niechęci do świata. Przede wszystkim jednak zmęczenie i to raczej psychiczne. Życie w stałym napięciu i niepewności daje wystarczającą ilość dyskomfortu aby poczuć żal do wszystkiego, co otacza.

Przeszło, minęło jak mrugniecie oka. Nie takie doły zaliczałem. Zawsze twierdzę, że niziny psychiczne zwiastują szczyty w niedalekiej przyszłości.

Tak też się dzieje już teraz po zjedzeniu specjałów w wykonaniu Patryka.