Kończy się cisza wyborcza. Od północy wszystkie komitety muszą zamknąć usta, muszą przestać wywieszać swoje banery i plakaty, jednym słowem zakończyć kampanijne gimnastyki. Nie mam tym razem opinii o prowadzonej rewii przedwyborczej, nie przyglądałem się zmaganiom. Wiele twarzy na płotach, ścianach i tablicach są mi znane, opinię mam już dawno wyrobioną, wiem na kogo zagłosuję.
Dotarły do mnie słuchy, że pewni politycy chcą likwidacji ciszy wyborczej. Uważam, że to nieprzemyślane ruchy, bo prowadzą prostą ścieżką do niepotrzebnych konfliktów. Kilkadziesiąt godzin spokoju powoduje stonowanie nastrojów, pozwala z powagą podejść do podstawowego prawa obywatelskiego. Przede wszystkim jeśli ktoś nie potrafił przekonać do siebie wyborców w kampanii, to nie zrobi tego w przeddzień głosowania. Być może ktoś śni o bojówkach i siłowych rozwiązaniach, albo jest kompletnie nastawiony na inne rozróby.