Zaznacz stronę

O czym miałem dzisiaj pisać?… Już pamięć mi wróciła, bo przecież miałem na moment powrócić do Karolewa, do bezsenności. To ona nakazała znaleźć lekturę na nocne wpatrywanie się w nicość. W bibliotecznej różności siostry i szwagra wpadła mi w oko niegruba książka zatytułowana „Pamięć kości”, której autorką jest Clea Koff.

Pozycja okazała się wstrząsającą relacją młodej antropolożki biorącej udział w badaniu zbrodni ludobójstwa w Ruandzie, a także w Bośni, Chorwacji i Kosowie. Autorka znalazła się w składzie misji zespołu naukowców wysłanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny ONZ w celu znalezienia dowodów bandyckiego potraktowania ludzi.

Clea Koff szczegółowo opisuje działania grupy eksperckiej, a przede wszystkim jej rolę w zespole. Czytając książkę w środku nocy zasypiałem, bo fantazja przenosiła mnie w opisywane krwawe palmy na mapie Ziemi. Po chwili budziłem się przerażony i czytałem dalszy fragment.

Książki nie skończyłem, bo zabrakło na to czasu. Agnieszka zasugerowała, żebym ją sobie pożyczył i pewnie Hanka zgodziłaby się na to. Nie pożyczyłem, bo ja „Pamięć kości” muszę mieć na własność.