Zaznacz stronę

Zupełnie inna niż te lipcowe smętna niedziela. Pogoda deszczowa, prawdę mówiąc cały czas, raz mniej, to znów bardziej płacząca. Ziewać się chce i nie wiem, czy z nudów, czy z powodu niżu, a na kawę nie mam ochoty.

Przed południem pojechałem do Tarnowskich Gór, bo miałem ochotę katować się w siłowni. Plan wysiłkowy wykonałem, posiedziałem dłuższą chwilę w saunie. Pobyt w „Strefie ruchu” mogę uznać za jedyną odskocznię od nudy. Tam trudno jest być smętny, tym bardziej, że nie jest to nigdy jedynie pobyt, ale kilkadziesiąt minut szybkiego marszu, a następnie szereg satysfakcjonujących ćwiczeń.

Smętni nie byli pewnie ci, którzy szli do kościoła chodnikiem wzdłuż ulicy Pyskowickej. Nowo położona nawierzchnia jest tak wyprofilowana, że brak dobrego odpływu deszczówki. Przy krawężniku tworzyła się rzeczka, a nie każdy kierowca brał sobie do serca, że powinien zwolnić, żeby nie opryskać przechodniów.