Zaznacz stronę

Wróciliśmy cali i szczęśliwi. Na przemyślenia przyjdzie jeszcze czas, ale podsumowanie z grubsza już teraz mogę zrobić. Liznęliśmy nieco Austrii, bo trudno to nazwać zwiedzeniem. Posmakowaliśmy Wiednia, co wzmogło apetyt na powrót, a nawet powroty. Rzuciliśmy okiem na prowincję, na jej religijne aspekty, lecz nie tylko. Małe miasteczka nad Dunajem i w górach są przeurocze, raczej ciche o tej porze roku. Chętnie zobaczyłbym jak wyglądają w zimie. Nie wiem tylko, co bym tam robił, bo narciarstwa nie uprawiam, ani nie jestem jego ogromnym sympatykiem. Niechęć do sportów zimowych nie powinna być przeszkodą w czerpaniu z innych uroków. Zapewne wypoczywałbym po swojemu.