Zaznacz stronę

Od ponad miesiąca czuję się źle. Fizycznie źle i to w różnym natężeniu, bo czasem kiepsko, ale nieraz fatalnie. Łykam jakieś prochy przeciwzapalne i przeciwbólowe, bo nie lubię dyskomfortu. A kto lubi? Nawet masochista nie jest w stanie bez przerwy cierpieć.

Może wydać się przesadne moje utyskiwanie, wiem, że ludzie cierpią nieraz okropnie. To co mnie spotykało ostatnio nie stanowiło apogeum dolegliwości, być może raczej powinienem stan ten nazwać niedyspozycją.

Jakby mego stanu zdrowia nie nazwać, jakby nie oddać efektu udręki, wszystko co się działo w sferze cielesnej miało odwzorowanie w psychice. Byłem albo rozdrażniony, albo zobojętniały, wyciszony i zamknięty w sobie.

Dzisiaj pod wieczór po raz pierwszy od dawna odczułem moment optymizmu. Ni z tego, ni z owego spłynęła fala pozytywnego spojrzenia na otocznie, optymistycznego zapatrywania na nadchodzące dni. Oby to nie była chwila, ale stan długotrwały.