Przyszła jesień
Na babim lecie, w szarość spowita,
Brązowooka sfrunęła jesień.
Okno otwarłem, by ją przywitać,
A przy okazji sprawdzić, co niesie.
Przez okno wpadły dwa liście zaraz,
Trochę zeschnięte i nieco złote.
Wiem, że już wkrótce tak się postara,
Że zapanuje w drzewach karoten.
Jesień ma w roku rolę niewdzięczną,
W żywej zieleni czyni zniszczenia
Ale wrażliwi widzą w niej piękno,
A wcale nie jest wrogiem istnienia.
Nierzadko całe dnie płacze rzewnie,
Do szpiku kości zimna też bywa,
Jak ma to zmienić za bardzo nie wie,
Więc zawstydzona w mgłach się ukrywa.