Zaznacz stronę

Odbierałem dzisiaj Basię z przedszkola, tak wypadło, bo rodzice byli zajęci, Agnieszka także miała wychodne. Miło jest przebywać z nią, bo jest rezolutna i często czymś zaskakuje. Byłem po nią pierwszy raz w tym roku przedszkolnym. Najpierw nie mogłem się nadziwić, że zachowywała się zupełnie inaczej. W ubiegłym roku zanim się ubrała, przefrunęła kilka razy szatnię, zagadała na odchodnym z koleżanką. Dzisiaj z ironicznym uśmiechem zezowała na jakichś maluchów, których goniły dwie mamy. Ubrała się szybko i za moment byliśmy na parkingu. Zwróciła mi uwagę, że ten parking jest dla pań.

– A panowie gdzie parkują? – zapytałem, chociaż wiedziałem o co chodzi.

– Nie dla wszystkich pań, tylko dla naszych z przedszkola – odparła i umościła się w foteliku.

Ruszyłem z tego parkingu ciesząc się, że nie wróciła się do przedszkola poskarżyć na mnie. Dojechałem do bramy, dosłownie kilka metrów i odezwał się sygnał ostrzegawczy.

– Co to tak pipa? – rzuciła pytaniem wprost w moje plecy. – Pewnie pasa nie zapiąłeś.

– Masz rację, zaraz zapnę – odparłem.

– Robisz tak jak ten mój tata, on też rusza bez zapiętego pasa – rzekła i dodała – nie nauczy się!

Dzieci są rozkoszne i grzeczne, to my dorośli deprawujemy nasze latorośle.