Stare, ale na czasie:
Kasztany
Kiedy to było? Już mnie pamięć zwodzi…
Może lat kilka… może wieki całe?
Nie ważne? Ważne, w końcu o czas chodzi!
Pod rdzawym drzewem kasztany zbierałem.
Gdy żwawszy powiew potrząsnął konarem,
Spadały deszczem zielonych jeżyków.
Wtenczas w kieszeniach upychałem parę
Z pokładów liści w alejowym szyku.
Cóż kasztan? Balast, niech go dzik pożera!
Po to się schylić nawet nie opłaci,
Ale u dziecka istoty nabiera
Brunatnych genów cudacznych postaci…
I tak co roku, chyba się nie zmieni,
Dziecko jest stwórcą, kasztanowym bogiem,
Dlatego teraz przy życia jesieni
Kasztanów tamtych zapomnieć nie mogę…