Wczoraj jechałem do Rybnej na rozdanie nagród za osiągnięcia w dziedzinie kultury. Przypomniałem sobie o tym fragmencie zbioru pt.:”Nie tak dawno w Tarnowskich Górach”.
Rozdział 30
Bociany
– Będziesz się śmiała, ale prześladuje mnie dzisiaj bocian – powiedział Kazik do żony podczas obiadu.
– No, nie wiem jak to mam tłumaczyć – odparła śmiejąc się pod nosem. – Czyżbyś szykował jakąś dla mnie niespodziankę po boku na starość? Przyznaj się bez bicia. Może masz coś za uszami z młodszą partnerką, wiosna idzie, to niektórym do głowy hormony uderzają.
– Wymyśliła! – Kazik stuknął się w czoło wymownie, a potem jedząc opowiedział, co się stało, kiedy jechał drogą z Laryszowa do Rybnej.
Kątem oka spostrzegł, że nad wysypiskiem śmieci krąży wielkie ptaszysko. Nie przyglądał się baczniej co to jest, bo musiał uważać, żeby nie wpaść kołem do jeden z licznych dziur. Nagle, jakieś sto metrów przed nim, na poboczu wylądował bocian i zaczął dziobem grzebać w asfalcie.
„Wyszło na jaw, kto robi szkody w szosie na wiosnę, bocian asfaltojad” – pomyślał z przekąsem.