Zaznacz stronę

Wieczór sylwestrowy jest ciepły. Na dworze 4ºC, czyli jak na ten moment zimy, to raczej tropikalnie. Po śniegu przedświątecznym nie pozostało nawet wspomnienie. Nie mam pojęcia, jak będzie na początku stycznia. Nie sprawdzam prognozy pogody, bo jest mi to obojętne… w miarę obojętne. Aura i tak nie wpłynie na mój harmonogram pracy, zamiary relaksu i na ewentualne tworzenie czegoś. Tym bardziej jest mi obojętny stan pogodowy, gdyż nie mogę sobie w tej materii życzyć. Ani marzyć, bo nie wybieram się na zimowy relaks w celach narciarskich.

Ciepło i miło mamy w mieszkaniu. Kaloryfery grzeją proporcjonalnie do potrzeb, a dodatkowo temperatura podniosła się w kuchni. Robiliśmy faworki, co oznacza, że Agnieszka wykonała ciasto, uformowała ciasteczka, a ja smażyłem. Udały się, chociaż jeden rzut odrobinę przypaliłem. Nic to! Cukier puder załatwił ułomność wizualną.

Robi mi się ciepło na samą myśl o nadchodzącym powitaniu 2024 roku. Znowu będą prywatne pokazy fajerwerków. Zdecydowanym przeciwnikiem nie jestem, jednak nie uważam, żeby wypalanie w atmosferę kosztownych nieraz pocisków było konieczną manifestacją radości. Inna sprawa, że stresuje to zwierzynę, lecz w tej sprawie mam zdecydowanie inny pogląd. Tak, dobrze, że litujemy się nad psami, kotami, końmi, a nawet dzikimi mieszkańcami lasów i zarośli. Mało kto przejmuje się małymi dziećmi, tymi, które jeszcze nie wiedzą, co się dzieje. A może te wystrzały irytują także starsze osoby? Jak się okazuje, to jest nieistotne, to nie jest argument… To jest argumentem jednym z wielu, że odchodzimy od prawdziwego człowieczeństwa. Często mawia się, że człowiek kochający zwierzęta kocha także ludzi. Ja twierdzę odwrotnie, kto czuję sympatię do bliźniego, ten także nie krzywdzi innych żywych istot.