Zaznacz stronę

Mam ochotę do pracy, ale myśli fruwają pod sufitem czaszki. A to skubnę jednej sprawy, to znowu czegoś innego złapię złapię się, napiszę kilka zdań i co? I niczego nie chce mi się skończyć. Gdybym nie miał koncepcji, gdybym nie miał wyrazistych celów, to mógłbym rozczulać się nad losem biednego twórcy.
Mam nawet ochotę do pracy, ale cały czas wydaje mi się, że powinienem robić raczej to, co przed chwilą odłożyłem. Kompletny rozgardiasz. Gdybym nie znał swojego charakteru, nie miał umiejętności zadziałania w odpowiednim czasie, to pewnie popadłbym w depresję.
Jutro albo pojutrze wpadnę w normalny tryb pracy i będzie dobrze. Pomodlić się nie zaszkodzi, z przeklinaniem jeszcze poczekam, bo co ono da? I tak muszę wszystko sam wykonać.