Zaznacz stronę

Nienawidzę takich dni, kiedy czego bym nie złapał, to mi z ręki wypada. Nie dosłownie przecież, ale fakt faktem, że praca mi nie idzie w dobrym kierunku. Czasami jest tak, że rozdrażniony łapię się wszystkiego i jakaś część spraw jednak się udaje. Nie powiem, że dobrze się bilansuje, ale nawet mizerny postęp daje nieco komfortu psychicznego, minimum zadowolenia, a przynajmniej szczyptę zaczynu do dalszego działania.
A dzisiaj marazm, brak inwencji. Gdybym siebie nie znał, pomyślałbym, że zapadam w sen zimowy. Nic z tego, chwilowa amplituda poniżej osi zerowej wykresu możliwości nie dobija mnie, a wręcz odwrotnie, mam świadomość jutrzejszej dobrej energii.