Wędrowiec
Kiedy zabraknie mi sił,
Żeby podnieść powieki,
Przez ramię zaglądać w tył,
Na dni, lata i wieki.
Uniosę zgrzybiały grzbiet
Wezmę sękaty kostur
Wpakuję do worka chleb
Pójdę sobie porostu.
Wolniutko jak chory koń,
Noga za nogą człapiąc,
Sił doda wolności woń,
Z nią wędrować jest łatwo.
Tak dotrę, gdzie pośród drzew,
Święci śpiewają hymny,
Bóg zmarszczy znacząco brew,
Sprawdzi, jak jestem winny.
Poznaniem dobra i zła,
Zakończy się sąd gładko,
Stwórca w nos pstryczka mi da
I zjeść pozwoli jabłko.