Zaznacz stronę

Zaczynam coś błąkając się w sferach mało zrozumiałych…

W strefach pod-istnienia
Jak po drugiej stronie,
Której wizji nie mam
Wyciągnięte dłonie…

Wykradają skarby
W zwojach mózgu krętych
Myśli cennych jakby
Ktoś je utkał święty…

Mogę tak ciągnąć i ciągnąć myśl wymuszoną. Piszę zwrotki w kilka minut, żeby dojrzały i jutro zrodziły pointę. Wczoraj się udało, może jutro będzie podobnie?
Człowiek piszący, tworzący często sam nie wie jak zachowywać się wobec własnych działań. Wymuszać, wypacać, wyciskać soki z umiejętności pisania, czy raczej czekać na przebłysk weny, fantazji, motywu?