Chopin u lekarza
– Co panu dolega?
– Kaszlę i bóle czuję w klatce piersiowej. Mam pewnie coś z płucami.
– Niech pan trochę uniesie koszulkę. Zaraz się przekonamy.
– Ojej! Co pan robi doktorze!? Ta słuchawka jest okropnie zimna!
– Proszę nie wydziwiać! Muszę sprawdzić organy!
– Organy? Ale ja jestem pianistą z zawodu, nie organistą!
– Organy wewnętrzne muszę zbadać. A prawdę mówiąc na pierwszy rzut oka kojarzy się pan z instrumentem klawiszowym.
– Prawda? Wszyscy mi to mówią, bo mam takie delikatne dłonie i długie palce.
– Nie, dlatego! Wszystkie żebra panu odstają jak czarne klawisze na klawiaturze! Zaraz widać, że grajek.
– Nie tylko gram, ale też muzykę piszę.
– Zalewa pan. Pisze się wiersze, muzyki się słucha i się ją gra!
– Ale ktoś ją komponuje i właśnie ja to robię.
– Tak z głowy pan wymyśla?
– Trochę z głowy, trochę się przysłucham gdzieś na wiejskim festynie i robię z tego mazurki i kujawiaki. Mnie wszystko wokół gra. A jak tam u mnie w płucach.
– Gra, też gra!
– Gra, czyli w porządku?
– Nie, nie jest w porządku, dosłownie coś panu gra, niech pan posłucha. Tam, tam, ta, tam (nuci marsz żałobny)
– Boże to brzmi jak marsz żałobny, muszę to zaraz wysłuchać i przepisać na papier!
– Panie, to ja muszę coś przepisać!
– Nie teraz, nie teraz!
– Niech pan nie bagatelizuje zdrowia. Potem może być za późno!
– Doktorze, co pan opowiada! Na marsz żałobny nigdy nie jest za późno!