Zaznacz stronę

Rodzinne wydarzenia przyhamowały nieco moje prace na blogach. Pewnie dałbym radę wcisnąć coś ze staroci, robię tak przecież często. Postanowiłem jednak dać sobie chwilę spokoju, nic na siłę. W efekcie krótka przerwa zaowocowała tekstami, z których jeden już dzisiaj został zaśpiewany. Oto on:

Depresja

Nie wiem jak się stało, chyba z mocy czarów,
Znieczulony leżę gdzieś poniżej cienia,
Powiekami głaszczę płytki trotuaru,
Czuję, że powoli w bruku kształt się zmieniam,

Witalnych sił reszki odeszły z rozsądkiem,
Słucham rynsztokowych szmerów tektonicznych,
Czy mnie ktoś podniesie litościwy? Wątpię
Już jestem mniej śmieszny, a bardziej tragiczny.

Nie tak dawno byłem tego świata pępkiem,
A teraz się nurzam w kałuży łez gorzkich.
Depresja poziomem równa holenderskiej,
Do gleby przydusza ciężki palec boski.

I liśćmi zeschłymi z cieniem gram w pokera
O być albo nie być bez zbytecznych pytań,
Już mnie nie obchodzi, co stanie się teraz,
Może bliższą przyszłość z asfaltu wyczytam.