Zaznacz stronę

Spotkanie kabaretowe odbyło się dzisiaj nie w „Kurnej chacie”, ale w „Starej stajni u Wojtachy”. „Kurną…” remontują. Otoczenie także czarujące, tajemnicze i jakby natchnione spokojem, którego każdemu potrzeba. Muzykowania nie było, ale porozmawialiśmy na ważne tematy w atmosferze normalności.
Kolejny program planujemy na czerwiec, co powoduje wzmożenie wysiłków, bo po drodze jest oratorium i co niesamowicie ważne – szereg spotkań w celu promocji twórczości naszej grupy.
Teraz siedzę sobie, piszę sobie, piję sobie piwko. Jest relaksowo, jest przyjemnie, jest majowo. Chciałbym przeskoczyć noc oczami… Czy bycie normalnym oznacza zagłębienie się w bylejakość, otępienie i oddalenie od cudu tworzenia? A może szukanie inności, dziwactwa jest spowodowane tandetą prowincjonalnego myślenia?
Nie wiem… usiłuję coś wytworzyć, potem zaprezentować i wcale nie czuję się prowincjonalnie. Czuję dystans od głupoty i to jest przyjemne jak chłód jasnego piwa.