Zaczynam pisać o jesieni, ale ten wiersz nie jest teraźniejszy, ale sprzed czterech lat.
Fryzjerka
Na styku granic rzeczywistości,
Jesień wykluta z dojrzałej śliwki,
Wplątana w ptaków promienny poślizg,
Zaczęła drzewom przycinać grzywki.
Niby jest ona boską fryzjerką,
Wielkim fachowcem, można by przysiąc,
Ale fałszuje przyrodę wszelką
Farbując liście na modę lisią.
Skarżą się drzewa i niższe krzewy,
Ku niebu wznoszą konarów ręce,
W górze się martwi Bóg chmurobrewy,
Bo jesień niszczy więcej i więcej.
Krnąbrna upomnień żadnych nie słucha!
Na głowy leje obłoków misę,
Gdy je suszyła wichru podmuchem,
To wszystkie drzewa stały się łyse.