Mam w zanadrzu taki wiersz z 2010 roku, który trochę pasuje do dzisiejszego dnia:
Gastronomia lata
Coś gotuje się na niebie,
Sił natury zjednoczeniem,
Obiad chyba? sam już nie wiem,
Aż drży nieba podniebienie!
Wiatr przytaszczył zaraz rano
Z targowiska ciężar spory.
W jadłospisie przewidziano
Chmur potężne kalafiory.
Za polami tłucze burza
Stos kotletów gromu siłą,
Potem panieruje w kurzach,
Piorun piecze je aż miło.
Deszcz owoce spłukał w sadach
Pichci deser w mokrej trawie
Jabłka, gruszki poukładał
Wszystko ma gotowe prawie
Nad bagnami mgła się płoży
Chce szykować coś na parze
Lekkostrawne kąski włoży
Do duszenia w leśnym garze
Wszystko to na danie drugie
Pierwsze naszykował upał
Gdy kipiała przez dni długie
Słona, przepocona zupa…