Zaznacz stronę

Wytrzasnąłem to z lamusa. Leżało sobie przysypane kurzem zapomnienia. Napisałem to na potrzeby TKL „…”, nazwy nie piszę, bo…. Tamte czasy może są za nami, za mną, ale moje teksty pozostają, a ten, jeden z wielu, wielu udowadnia, że nie musiałem nikogo tumanić, ale pisałem i piszę.

Bajka na dobranoc

Chciał zarobić pewien grabarz
I dlatego Śmierć ubłagał,
Może jej zadzwonił trzosem
Aby wyostrzyła kosę.
Idzie nocą Śmiertka blada
Nic się jakoś nie układa.
Wszyscy w jej rewirze zdrowi
Nie da zysku grabarzowi!
Poprosiła więc utopca:
-Wszak nie jestem tobie obca
Dobrze mi się bratku sprawuj
Utop kogoś na dnie stawu!-
Ów się zgodził i przemocą
Wciągnął w topiel przed północą
Postać, co mu w oko wpadła
I… utopił w stawie diabła!
Nim zrozumiał, co się dzieje
Diabeł w wodzie prawie mdleje!
A, że wideł nie postradał,
Utopcowi cios w brzuch zadał.
Potem stali w tataraku –
Klęli, bo się jeden zakłuł,
A z drugiego woda ciekła
Oj! Nie wróci dziś do piekła!
– Biedni chłopcy – Śmiertka krzyczy.
Odpowiadam za ten wyczyn
Jak wam pomóc myślę sobie?
Diabłu usta – usta zrobię!
Diabeł zaraz się spamiętał,
Czmychnął kaszląc gdzieś za cmentarz
I oczami z krzaków łypie.
Szkielet nie jest w jego typie!
A utopiec widły złapał,
Choć się z bólu wił i sapał
W wodzie skrył się przed kostuchą,
Żeby uszło mu na sucho.
Wszystko, co się wtedy stało
Umysł nieźle mu zachwiało
Przypiął karpia do ogona
I udawał Posejdona
Śmiertka też kłopoty miała,
Bo jej kosa zardzewiała
Nim sprawiła swe narzędzie
Długowieczność była wszędzie.
Zamiast zysku od narodu
Rychło grabarz umarł z głodu!
Pamiętajcie dzieci miłe
Nie bogaćcie się na siłę!