Myśl moja wędruje wstecz do 1980 roku, do dni bezpośrednio po naszym ślubie. Polska cała stanęła, więc nie dziwota, że strajki sparaliżowały Wrocław. Wszędzie chodziliśmy piechotą, bo tramwaje i autobusy w ogóle nie pokazywały się na ulicach. Nikt nie wiedział jak to wszystko się skończy. Porównywaliśmy wiadomości w mediach PRL-owskich z tym, które dochodziło z Radia Wolna Europa.
Ja najlepiej pamiętam wędrówkę z pl. Grunwaldzkiego na Rynek. Musiałem przejść się tam, bo stłukłem szkło w okularach i u optyka na Rynku wstawili nowe na cito. Oczywiście po znajomości, bo w zwykłym trybie czekałbym miesiąc.