Całkiem inaczej miał wyglądać wieczór, ale było zdecydowanie lepiej. Zapowiedzieli się nasi z Psar, czyli Witek z rodzicami. Tak to właśnie wyglądało, podobno on chciał spotkać się z nami, więc wsiedli do auta i przyjechali. Pobyli dłuższą chwilę, oni opowiedzieli jak spędzili weekend w Warszawie, a myśmy opowiedzieli włoskie przygody.
Witkowi stale ruszała się buzia, cały czas coś opowiadał albo jadł. Nie chciałem go wpuszczać do mojej pracowni, tłumaczyłem, że mam bałagan. Jemu to nie przeszkadzało, czuł się u mnie jak u siebie w pokoju. Na koniec wizyty powiedział ojcu, że w moim pokoju jest bałagan i dziadek będzie musiał posprzątać. Trudno, będę musiał, gdy wnuczek mi kazał.