Kończy się niedziela, którą święciłem dosadnie. Do świętości nie pretenduję, ani nawet nie miałbym czelności obwieścić się błogosławionym, ale faktem jest, że wiele czasu spędziłem na modłach. Mógłbym powiedzieć, że byłem na dwóch pielgrzymkach w tym samym czasie. Nie było to zjawisko bilokacji, ale uczestniczyłem w pielgrzymce ślubowanej oraz tej z mojej parafii. Dobrym pomysłem było połączyć kilka wędrówek pątniczych, bo zamanifestowana została dosadnie chrześcijańska postawa.
Do świętych nie mogę być włączony, bo kanonizacja jest możliwa dopiero po śmierci. Jeszcze żyję, chociaż upał jest zabójczy. Takiej atmosfery nie przeżył 43 lata temu nasz Ojczulek, właśnie dzisiaj jest rocznica śmierci.
Zaczął się turnus kolonijny. Przyjechali nasi wnukowie czyli Staszek i Antek. Do niech dokooptuje Basia na półkolonii. Muszę uzbroić się w świętą cierpliwość. Nie łobuzują, ale odwykłem już od codziennego pobytu dzieci w domu. Cieszę się, że chętnie do nas przyjeżdżają, bo jest to dowód na skuteczność uczuć jakimi ich staramy się otoczyć.