Znowu przemogłem się, zwalczyłem opieszałość i są efekty. Czuję się silniejszy psychicznie, a o fizycznym znaczeniu nie wspomnę, bo nie starczyłoby miejsca na blogu. Zacisnąłem zęby, zabrałem torbę, wsiadłem do auta i pojechałem do siłowni. Nie będę ukrywał, że siły jeszcze nie te, ale chęci sporo i to mnie dopingowało.
Kaszel ustąpił prawie zupełnie, nie męczy mnie marsz pod górkę, więc przypuszczam, że choroba skapitulowała. Wiem o możliwości nawrotu, dlatego powinienem oszczędzać się. W miarę, bo przecież wysiłek dobrze mi służy. Jutro też potrenuję, może więcej, może mniej, ale ruszać muszę się, bo to jest najlepsze lekarstwo i suplement diety.