Nic tak nie uspokaja mnie jak szycie, więc większość dnia spędziłem z igłą, nitką i sznurkiem. Zresztą z tym uspokojeniem to tak do końca nie jestem pewien. Może faktycznie szycie mnie uspokaja, a może jest odwrotnie, czyli jestem spokojny, więc mogę poświęcić czas na robienie szopki. Uważam, że całe to moje szycie stanowi niezłą przygodę życiową
Wspomnienie przenosi mnie psychicznie do ubiegłego tygodnia. O tym czasie już leżałem w przemyskim szpitalu i nie miałem pewności jak zakończy się cała przygoda. Teraz tak nazywam zajście, a właściwie prawie zejście (ha, ha!) do jakiego doszło w autokarze. Do śmiechu mi nie było. Teraz robię sobie żarty, ale obym mógł się śmiać za tydzień, bo w następny piątek jadę do Zabrza, do poradni.
W południe pojechałem z Szymonem do siłowni. Mogę, a nawet powinienem być aktywny fizycznie, ale umiarkowanie. Tak też ćwiczyłem bardziej rekreacyjnie niż wysiłkowo. Przygody niepożądanej nie zaliczyłem.