Pogoda jakaś taka nie taka, zupełnie niepasująca do sierpniowej niedzieli. Rano pochmurnie, potem padało. Pod wieczór wybrałem się do Tarnowskich Gór na dłuższy spacer, ale także z powodu dżdżystej pogody skróciłem go znacznie. Pierwotnie chciałem być na koncercie organowym w konwikcie, ale nie dotarłem. Całość warunków spowodowała pogłębienie się kiepskiego usposobienia, który mógłbym nazwać niedzielną depresją.
Co tydzień to odczuwam, ale dzisiejsza ponurość za oknem znacznie źle wpłynęła na stan duchowości. Nie jest to jakaś choroba psychiczna, lecz przejściowy niż psychiczny spowodowany kończącą się niedzielą i przedwczesną niechęcią do tygodnia pracy. Zły humor mija wraz z nadejściem wieczoru, dlatego gdy to piszę, już zupełnie optymistycznie patrzę w przyszłość.