Zaznacz stronę

Rano i w południe lał sążnisty deszcz. Najgorzej było około 11:00 i potem jeszcze chyba przez godzinę. Są GWARKI, wiadomo co o tej porze dzieje się w centrum miasta. Pochód przecież! Aż mi żal tych wszystkich, którzy przygotowywali się do popisowego przejścia w historycznych strojach, ale i ci, którzy chcieli oglądać także ucierpieli.

Ja też miałem pecha, bo pokusiło mnie na przejażdżkę. Zaparkowałem auto i… no właśnie! Prawie nigdy nie włączam świateł mijania, bo zapalają się automatycznie. Tym razem tak się nie zrobiło, więc żeby nie jechać kiepsko oświetlony z tyłu sam włączyłem reflektory i… zapomniałem wyłączyć. Kiedy wróciłem do auta, już było po ptokach! Wszystko dało się uruchomić oprócz silnika. Z pomocą przyjechał Szymon, ale zanim zjawił się, ja byłem mokruteńki. Teraz samochód zapala się bezbłędnie, lecz muszę w niedalekiej przyszłości robić przegląd gwarancyjny, wtedy wymienią akumulator. Sześć lat było bardzo dobrze i mam zamiar tak funkcjonować na płaszczyźnie motoryzacji.

Popołudnie spędziliśmy na uczcie urodzinowej Witka. Jedzenie w lokalu w Lubszy wyśmienite, a do tego sympatycznie. Potem podwieczorek już w Psarach.

Jesteśmy spakowani, odmierzamy czas do wyjazdu, oby nie było niemiłych przygód.