Zaznacz stronę

Prawdziwie wolny dzień od pracy zawodowej w tym tygodniu dał mi możliwość załatwienia kilku ważnych spraw. Czekały na realizację od dawna może nie, ale powodowały stres i chrobotanie pod czaszką. Niemiłe uczucie kiedy wie się o zaległości, próbuje się ją oddalić na nieokreśloną przyszłość i niby jest wszystko w porządku. Tylko niby. W rzeczywistości wisi coś jak miecz Damoklesa.

Nie będę wymieniał całości osiągnięć, wspomnę o uporządkowaniu trawnika na głowie. Zbliża się Wielkanoc, a ja zarośnięty! Jakoś trzeba wyglądać bardziej świątecznie, niż w zwykłą niedzielę. To jednak jest dzisiejszy szczegół niby mało ważny, a jednak ważny.

Najważniejszą załatwioną sprawą jest nabycie nowej drukarki. Stale były problemy z tą, która jest przy komputerze Agnieszki. Działała niby dobrze, ale zacinała się i stale trzeba było kombinować jak wydrukować potrzebne teksty, ważne dokumenty i rachunki. Teraz stoi na moim biurku jasnobeżowe cacko i tylko czeka na moje rozkazy. Jednym zdaniem – nie zmarnowałem dnia wolnego, choć już o innych pozytywnych przypadkach wspominać nie będę. Jutro do pracy, z czegoś trzeba żyć.