Zaznacz stronę

Dzisiaj kulminacyjnym momentem sobotnim miała być kolęda. Wizyta duszpasterska odbyła się, nie rozmawialiśmy długo z proboszczem, bo czas naglił. Zresztą z obecnym proboszczem można porozmawiać zawsze, nie trzeba czekać aż przyjdzie na kolędę. Poza ty, a może przede wszystkim należało uwzględnić warunki atmosferyczne. Pogoda iście zimowa, śnieg sapał i sypie nadal, więc trudno przesadnie wydłużać jego czas wędrówki po kostki w białym puchu. W tym wszystkim trudno nie litować się nad ministrantami. Oni też chcieli szybciej skończyć służbę.

Ksiądz jeszcze był u nas, prawie miał wstawać z krzesła, kiedy usłyszeliśmy sygnały dźwiękowe trzech jadących pod rząd wozów strażackich. Po jakimś czasie dotarło do nas, że wybuchnął pożar w domu niedaleko nas. Nie będę opisywał szczegółów, których dowiedziałem się z relacji, a także tego, co widziałem osobiście. Smutno się robi, bo to dom naszych znajomych, a powód…

Wielokropek niech będzie świadkiem, że dzisiaj nie chcę o tym pisać.