Jutro tłusty czwartek, pewnie nastąpi szał pączkowy. W jednych miejscach osiągną maksymalną cenę, a w innych minimalną. Słyszałem reklamę jednego z marketów, że przy zakupie 12 sztuk zapłata wyniesie 30 groszy. Nie wiem jak kalkulowano tę cenę, ale liczono chyba bardziej na wyeliminowaniu konkurencji, niż na konkretny zysk.
Wracając z pracy wydumałem sobie faworki. Nie miałem odwagi wspomnieć o tym Agnieszce, ale ona sama napomknęła, że dobrze byłoby zrobić je z pomocą naszych gości, czyli Stasia i Antka.
Dzieło kulinarne zostało wykonane, chłopcy naprawdę pomagali kiedy trzeba było i nie przeszkadzali w odpowiednim momencie. Takim właśnie etapem produkcji było smażenie. Dobrze natomiast im szło formowanie faworków. Jedzenie również. Antek skonstatował, że robi się je trudno, ale łatwo zjada.