Przemyślałem dzisiaj swoje postępowanie twórcze w przeciągu ostatnich miesięcy i wnioski są dwojakie. Pracowałem, ale bez wysiłku niejako popychany siłami ode mnie zależnymi przecież, ale jakby bezwładnością, łatwością klecenia czegoś bez mocnego zaangażowania. Nie poddam się daleko idącej samokrytyce, że tworzyłem małowartościowe prace, bo źle nie było, ale… mogło być lepiej. Gdzie tkwiła przyczyna takiego stanu rzeczy?
Odszedłem od wypróbowanych przez lata całe sposobów złapania motywu. Zawsze natchnieniem była muzyka, konkretne motywy. Odszedłem od nich i teraz widzę, że niepotrzebnie. Dlatego dzisiaj powróciłem do ulubionej listy przebojów, którą układałem przez dwie dekady.
Jeśli chodzi o dzisiejsze wydarzenia, to jak zwykle coś się działo. Wczesnym rankiem pospacerowałem w Kamieńcu wzdłuż Dramy. Dobry trening i przewietrzenie mózgu. Co jeszcze ciekawego? Znalazłem paszport i kartę bankomatową Indonezyjczyka, który pracuje w Zakładach Mięsnych w Radzionkowie. Gdzie? Właśnie w tychże zakładach na placu. Jak to się stało, że nikt artefaktów nie zauważył wcześniej? Pewnie dlatego, że wszyscy śpieszą się do pracy i nie patrzą pod nogi. Ja patrzyłem, bo dzisiaj wyjątkowo zmierzać mogłem wolniejszym tempem.