To był… to jest naprawdę dobry wieczór. Już w popołudniowych godzinach, nieco po obiedzie zamarzyła mi się grochówka. Ten smak prześladował mnie już wcześniej, ale tym razem postanowiłem ją zrobić. Wiem, że Agnieszka za nią nie przepada i biorąc ewentualność jej niechęci, delikatnie tylko napomknąłem o planach kulinarnych. Może nie podeszła entuzjastycznie, ale zgodziła się, że jutro zjemy ją sobie na obiad. Mówiąc o grochówce mam na myśli krem grochowy, współczesną odmianę tego, co w latach młodości jadaliśmy w domu, czyli zupę zrobioną z grochowego proszku. Niezłe to było! Moje też wyszło wyśmienicie, już cieszę się na jutrzejszy obiad.
Dobry wieczór na tym się nie skończył. Na kolację zjedliśmy wyśmienite matiasy. Uwielbiam ryby, pod każdą kulinarną postacią. Do tego świetna herbatka z cytryną i imbirem posłodzona miodem. Na kolacyjny deser – szklanka soku wiśniowego.
Przed momentem otrzymałem od Mateusza wiadomość podsumowującą dobry wieczór. Przypomniał czas, kiedy robiłem dla dzieci smażone z cebulą plastry kiełbasy. Zaraz zrobiło mi się miękko na sercu. Dzisiaj pewnie bym tego nie jadł, bo zapełniłem brzuch czym innym, ale jutro…? Kto wie, zawsze chce się mieć dobry wieczór.