Zaznacz stronę

Piszę sobie takie byle co, liczy się sztuka… tak, w różnym tego słowa znaczeniu. Może utwór nie jest sztuką większego formatu, ale jakąś sztuką jest. Brakuje mi jednej zwrotki, powinienem tę bylejakość ostrzej skwitować.

Ile mnie grzechów dzieli od wieczności,

Co muszę ukraść i kogo oszukać?

Kiedy zatrzymam za oddechem pościg,

Do drzwi którego z uczuć nie zastukam?

Pytań jest mnogość jak dni w kalendarzu,

A odpowiedzi fruną ćmą przy lampie,

Mógłbym je złapać zapewne od razu,

Lecz mi przyjemnie, gdy na nie się gapię.

Ile mnie czeka zdziwień tuż za rogiem

Ulicy gwarnej lub smętnej wieczorem,

Czy mnie stać będzie na ubranie drogie,

Albo założę na grzbiet szorstki worek?

Póki co grzechy rozsiewam obficie,

Staram się pytań zbyt trudnych nie stawiać,

Istnienie piękna opieram na sprycie,

Idąc przed siebie mniej się zastanawiam.