Ten wczorajszy początek kryminału z pogranicza realiów i fantazji bardzo mnie wciągnął. Piszę fragmenty, bo chciałabym się dowiedzieć co będzie dalej. Na razie są to jakieś przemyślenia, wynurzenia, retrospekcje. Piszę dalej, ale konkretnie nie ma słowa o zjawisku, które zobaczyłem na stanowisku w myjni samochodowej.
Czy wystraszyłem się? Trudno mi szybko skonstruować odpowiednią odpowiedź. Lęk, bojaźń, przerażenie, stan taki ma wiele znaczeń, różne stopnie mocy i zaangażowania sfery psychicznej człowieka. Przyznaję się, że odczuwam lęki, często fantazja wyolbrzymia w mózgowiu odbierane bodźce. Niejednokrotnie dają znać o sobie wspomnienia z dzieciństwa…
Bałem się często, a powody były rozmaite. Nierzadko straszyli mnie dorośli opowiadaniami z pogranicza realiów i baśni niesamowitych. Przede wszystkim lęki wywoływali u mnie członkowie rodziny, konkretnie – rodzeństwo. Jako najmłodszy byłem prawdopodobnie dokuczliwy dla starszych sióstr i brata, więc szli na łatwiznę w celu uspokojenia smarkacza.
Bałem się szafy. Tak, szafy. Mieliśmy w domu wielką szafę, czarną, ze skrzypiącymi zawiasami. To jednak nie było takie straszne. Ona kryła w sobie okropną prawdę, szpara między nią, a ścianą była wejściem do piekła.