Głównym punktem programu dnia był dzisiaj wyjazd do Giżycka. Dosyć łatwo znaleźliśmy miejsce do parkowania, chociaż na parkingach było tłoczno. Okazało się, że dobrze trafiliśmy, bo jeszcze dzisiaj nie trzeba płacić za parkowanie. Sezon płatny zaczyna się jutro, a kończy ostatniego września. Zapłata za parkowanie nie jest problemem, nie narusza budżetu rodzinnego (ha, ha!), ale zwykle łamię sobie palce przy wpisywaniu koniecznych danych.
Miasto bardzo korzystnie się zmieniło, zwłaszcza okolice przystani. Pojedyncze żaglówki już wypłynęły, widać było krzątanie się przy tych zacumowanych, więc podejrzewam, że jutro wypłyną.
My nie celowaliśmy w żadne sporty wodne. Zainteresowania kierowaliśmy w stronę restauracji, którą bardzo polecał Adam, w niej zjedliśmy wyśmienity obiad. „Steakownia” – tak nazywa się lokal – oferuje wyśmienitą wołowinę przyrządzoną po mistrzowsku. Dojrzewające mięso pochodzi z bydła wypasanego lokalnie na Warmii i Mazurach. Dania nie są tanie, ale warto zapłacić za taką jakość. Poza tym obfitość sprawiła, że nawet nie myślę o jedzeniu.