Zawziąłem się i są efekty. Poszarpane teksty zszywam logicznie w całość. Pierwotnie wściekły byłem na poetycki chaos, miałem zamiar całość napisanego tekstu zaznaczyć i posłać w diabły, czyli do komputerowego kosza. Nie zrobiłem tego, lecz z zegarmistrzowską cierpliwością poukładałem zwrotki każdej osoby z dramatu. Daleko mi jeszcze do końca, ale równie daleko do rozczarowania. Oby jutro, czyli w niedzielę chęci nie odeszły ode mnie, to może w poniedziałek… nie, nie! We wtorek wstawię za tekstem wyraz „koniec”.
Pisanie szło na tyle gładko, że popołudniu byłem gotowy pojechać wraz z Agnieszką do Borowian, na imprezę harcerską. Spotkanie dobrych znajomych, naprawdę dobrych, daje więcej relaksu niż bezczynne leżenie lub siedzenie w fotelu.
Lubię soboty, bo kto nie lubi wolnego dnia, który poprzedza kolejny wolny.