Kończąc tydzień pracy pozostawiam z tyłu cykliczne wydarzenia. One nie są obojętne dla mnie, niejednokrotnie stanowią dobrą przyprawę do codzienności, ale opisywanie faktów zaistniałych w pracy lub w rodzinie nie obrazują obiektywnej niecodzienności. A takowa zawsze jest kiedy uczestniczę w wydarzeniach kulturalnie ciekawych.
Pojechaliśmy do muzeum na otwarcie wystawy „Dom Boga”. Są tam zgromadzone pozostałości po synagodze tarnogórskiej, którą spalili Niemcy po wkroczeniu do miasta na początku wojny. Pokazali fizyczną wyższość żywiołu nad rozumem. Smutne to.
Kolejny moment w piątkowej niecodzienności to nadesłana książka. Poprosiłem Agnieszkę, żeby kupiła przez internet „Pamięć kości”. To ta, którą zacząłem czytać w Karolewie. Clea Koff, młoda antropolożka opisuje prace badawcze z miejsc kaźni końca XX wieku. Mam co czytać.