Wczoraj zmarł Jacek Zieliński, a dzisiaj Jan Ptaszyn Wróblewski. Szkoda ich, bo byli wielkimi osobowościami sceny muzycznej od kilkudziesięciu lat. Wiek i choroba robią swoje, każdego czeka rozstanie ze światem żywych, ale żal pozostaje wielki po takich prawdziwie utalentowanych ludziach sceny, radia i telewizji.
Unosząc się na fali wspomnień docieram do lat kiedy znałem bardzo wiele utworów Skaldów. Podśpiewywałem sobie ich wielkie przeboje, a także te utwory, które były znane tylko z płyt.
Śpiewałem sobie także piosenkę, którą śpiewał Jan Ptaszyn w zespole jazzowym S.P.P.T. Chałturnik. Kilka słów piosenki, w którą dał się mistrz wpuścić. Coś cudownego.