Zaznacz stronę

Większość dnia nasz światek poruszał się w wacie. Nie takiej prawdziwej wacie, ale w autentycznej mgle. Była raz mniej, raz bardziej gęsta i ta ostatnia właśnie przysparzała wiele kłopotu przy poruszaniu się po drogach. Rzadko włączam światła przeciwmgielne, co należy zrozumieć, że trzymam się poleceń kodeksu i nie nadużywam ich. Dzisiaj musiałem włączyć, bo nie miałem ochoty na uderzenie w tył auta przez inny samochód. Zdziwiony nawet byłem i lekko zdenerwowany, kiedy napotykałem na drodze takie pojazdy, których kierowcy zupełnie bagatelizowali sobie sytuację. Ekstremalne przypadki to brak włączonych w ogóle świateł mijania, całe szczęście mieli światła do jazdy dziennej, ale te istnieją tylko z przodu auta, a tyłu w dzisiejszej mgle zupełnie nie dało się zauważyć.

Pojechaliśmy dzisiaj do Szczerbic na obiad i podwieczorek, już w tamtą stronę jechało się fatalnie, dopiero przed Żorami widoczność poprawiła się znacznie. Gdy wracaliśmy, nieszczęsna wata znowu dała znać o sobie na wysokości Knurowa. Większość aut jechała maksymalnie 80 km/h. Prawie po omacku udało mi się zjechać z autostrady w odpowiednim momencie.

Przed momentem otrzymałem komunikat pogodowy na jutro. Ponoć mgła nie odpuszcza. Podejrzewam, że możemy mieć mglistą zimę zamiast śnieżnej. Nie wiem co lepsze: ślizgawica, czy brak widoczności.