Jakieś takie humory mnie nawiedzają naprzemiennie. Nie jest tak, żebym popadał w dąsy lub smutki, żeby za chwilę wybuchać śmiechem i opowiadać dowcipy, ale coś blisko tego. Podejrzewam, że powodem jest niespełnienie pewnych spraw, które leżą mi na sercu.
Może one, te sprawy znaczy się, nie leżą mi na sercu, ale na wątrobie? Bo na płucach raczej nie, gdyż nie kaszlę, lekko pokasłuję, a to z powodu zbyt zimnych napojów… Z powodu zimnej wody lub soku pomarańczowego, nic z tych rzeczy, które kopią po mózgu!
Zresztą wcale nie jest istotne jaki mam humor, co mi leży i gdzie. Musiałem odreagować, więc kupiłem sobie kurtkę, taką lepszą, czyli na niedzielę. Pierwsza okazja będzie już niedługo, Wszystkich Świętych mamy w tym tygodniu. Przypada w piątek, więc nie wiem, czy niedzielną kurtkę wolno mi założyć w piątek? Chyba tak, nie będę się przecież bawił zniczami na cmentarzu, nie zabrudzę jej zaraz.