Można to nazwać fanaberią, ale dla mnie stanowi ułatwienie w pomiarze aktywności fizycznej. Pomiar kroków przez smartwatcha, sprawa oczywista, że nie tylko kroków, nakazuje mi zwiększenie ruchu, ucieczkę od niepotrzebnego przesiadywania przed ekranem. Widzę zbawienne skutki rygorystycznego trzymania się wyznaczonych wyników dziennych. Wprawdzie powinienem zrobić 6000, lecz przy moim trybie funkcjonowania robię 13000. Jeśli dodać do tego ćwiczenia siłowe, to uzbiera się wiele spalonych kalorii.
Efekty są. Polepszyła się kondycja, spadło sadełko. Nie mam zamiaru zmienić trybu życia, bo i warunki ku temu są. Powrót do aktywności sprzed pandemii uważam za udany. Szkoda tylko, że do efektów muszę zaliczyć zakwasy. Z tym jednak sobie radzę świetnie, zwłaszcza, że bolące mięśnie zmuszają także do ruchu.