Chyba mamy już jesień. Piszę to z powątpiewaniem, bo całkiem zgłupiałem z tymi terminami jej nadejścia. Nie tylko z tą porą roku, ale z innymi również. Nie jest dla mnie ważne co gderają publikatory, ja twierdzę, że już jest i koniec, trzeba być stanowczy w stwierdzeniach, a nie kierować się na czyimiś dywagacjami.
Taka jesień mogłaby być aż do zimy, słoneczna i ciepła, a do tego niedzielna, czyli bez obowiązków w pracy.
Gdyby tak było, mógłbym częściej zajmować się wnukami, rosną i wnet przestaną być dziećmi, a wtedy dziadek nie będzie już autorytetem. Dzisiaj pojechaliśmy do Psar trochę w odwiedziny, a trochą w celu modyfikacji mojego laptopa. Poszliśmy z Agnieszką na spacer z Witkiem, słodkie dziecko zasnęła po kilku metrach jazdy w wózku. Śmieszne, w znaczeniu, że niecodzienne było dla mnie pchanie wózka. Dawno tego nie robiłem. Nie pamiętam, czy spacerowałem kiedykolwiek z poprzednimi wnuczkami i wnukami. Po Psarach chodzi się bezpiecznie, bo na większości ulic są chodniki, nie to co w Zbrosławicach.