Data taka sobie, dla większości znacząca tyle, że jest niedziela. Pierwotnie myślałem nawet, że dla mnie mało ważna. Chyba, że wziąłbym pod uwagę uroczystość urodzinową Mateusza, wtedy niedziela nabrałaby rumieńców. W średnie popołudnie jedziemy do Szczerbic, bo w tygodniu nikomu nie pasowało ucztowanie ograniczone obowiązkami przed i po biesiadzie.
Wymowność daty zrozumiałem dopiero w kościele. Otworzyłem oczy kiedy kapłan przypomniał, że dzisiaj jest wspomniany św. Jan Maria Vianney, czyli patron proboszczów, a przy okazji mój także. Ciekawa postać, niebywała charyzma, człowiek wielkiego działa…
To ostatnie zdanie, pochwalna opinia dotyczy Jana Marii Vianney’a nie mnie!