Nie jest to jakieś nadzwyczajne, że w zakładach, które nadzoruję pracują osoby różnej narodowości. Mam do czynienia z Azjatami w szeroki tego słowa znaczeniu, również Afrykańczykami, a także osobami z Ameryki Południowej. Głównie jednak nadzoruję pracę Europejczyków za Wschodu.
Poznałem kilku Gruzinów, dwóch urodziło się w Gori, czyli mieście Józefa Stalina. Śmieją się z rodaków, którzy jeszcze teraz uwielbiają tego bandyckiego przywódcę ZSRR. Jeden z tych znajomych obiecał mi, że gdy pojedzie do Gruzji na urlop, to przywiezie mi zapałki z podobizną Wissarionowicza. Właśnie dzisiaj otrzymałem ten gruziński suwenir. Nie wiem, co zapałkami podpalę, dlatego położyłem w pracowni wśród innych bibelotów.