Zacząłem coś pisać od końca. Nic dziwnego, nieraz tak się zdarza, że najpierw powstaje pointa, a następnie dobudowuję poprzedzające zwrotki. Okazało się, że te zwrotki nijak się mają do sensu zakończenia. Wcale nie jestem pewien, czy powstaną z tego dwa utwory.
Przebudzony, lecz tkwiący w pościeli,
Na realia zegarka spozierasz,
Seria ziewnięć od nocy cię dzieli,
Snem się łudzisz, lecz wstać trzeba teraz.
Ogłupiały poranka szarzyzną,
Pierwszą kawę wypijasz naprędce,
Myśli fruną pomiędzy bielizną,
A szczoteczką do zębów w łazience.
Rękaw kurtki jest przenicowany!
Szarpiesz się i klniesz przy zakładaniu
Ktoś w przedpokoju nabałaganił,
I na twych butach brudu skądś naniósł.