Piszę bzdurny tekst, który nie jest zupełnie prawdą o moim stanie zdrowia. Rano faktycznie, jak to jest w jednej ze zwrotek, trudno było podnieść się z łoża. Większość nocy nie spałem, coś mnie paliło w wątpiach (piękne stare słowo obecnie rzadko używane) Nie mam pojęcia co takiego zjadłem, bo w piciu nie mogło być trucizny. Już teraz wieczorem jest zdecydowanie lepiej, liczę na jutrzejsze zmartwychwstanie.
A tekst nie jest jeszcze skończony, wyraźnie brakuje pointy, może jutro przed świtem albo po pracy wymyślę mocniejszy akcent.
Chyba się uwziął na mnie kalendarz,
Pędzą powszechne dni oraz święta,
Straszy datami coraz młodszymi,
Czyżbym czasowi życiem zawinił?
Zdrowie powiedzmy sobie, że nieźle,
Może coś we mnie tkwi, czego nie wiem,
Z lekarzem widzę się przez ulicę,
Na organizmu witalność liczę.
Niejednokrotnie w plecach coś łupnie,
Tabletki oraz mazidło kupię,
Po co się służbie zdrowia narzucać
Badać wątrobę, serce i płuca.
Bo przecież ze mnie jest kawał chłopa,
Którego żaden uwiąd nie dopadł,
Jem to, co lubię, humorem tryskam,
Choć trudniej jest mi z łóżka zmartwychwstać.