Przyznam się bez bicia i bez zbytniego katowania. Ostatnio zrobiłem coś strasznie głupiego, a właściwie nic nie zrobiłem i to mnie dołowało aż po piwnice mojej psychiki. Zgubiło mnie tchórzostwo, brak męskiej, zdecydowanej decyzji.
Od kilku tygodni bolał mnie ząb. Nie miałem odwagi pójść do dentysty, próbowałem sam leczyć się (pożal się Boże!!!) zachowawczo. Nie ukrywam, że zachowałem się niepoważnie, bo gdybym wcześniej pomaszerował jedną posesję w kierunku Tarnowskich Gór, byłoby po krzyku już dawno.
Dzisiaj poddałem się, chociaż nie wiem, czy to dobrze sformułowane. Właśnie przestałem się poddawać i zrobiłem kilka kroków w kierunku gabinetu dentystycznego. Krzyku nie było, teraz jestem zadowolony. Z zębami nie miałem wiele kłopotów, kilkadziesiąt lat mogłem współczuć tym, którzy narzekali na problemy z uzębieniem. Cóż, wszystko ma swój kres, w tym przypadku także niewytłumaczalna bojaźń pójścia do dentysty.